Kucharki szkolne
W czasach PRL nie korzystano z kateringu.
Każda szkoła miała kuchnię, Kucharki
i codziennie świeże obiady:
codziennie inna zupa,
schabowy z ziemniaczkami i surówką,
bywały też wątróbka z cebulką,
zrazy i inne przysmaki.
Pamiętam, że były pyszne.
Tylko w piątki nie było mięsa,
za to kopytka były wyśmienite.
W tych czasach jedzenie było ekologiczne,
bez chemii i szprycowania uzdatniaczami.
Snopki schły w polu i nikt zboża nie zlewał randapem.
Świeże mleko w szklanych butelkach przynoszono pod próg.
Ono nie miało w sobie chemii i robiło się z niego pyszny kefir.
Jedzenie pachniało i miało naturalny smak.
Pamiętam te Góralki - Kucharki,
które lubiły dzieci i świetnie gotowały.
Obiady były obfite i zawsze był kompot.
W szkole jedzenie było tanie.
Zamiast słodyczy było darmowe mleko,
dla każdego, kto chciał.
Kto nie chciał, to nie musiał go pić.
Dziękuję, bo jadłam obiady w szkole.
Teraz ze zdziwieniem czytam artykuły o podobno kiepskim jedzeniu w tamtych czasach - nie wiem kto takie rzeczy wypisuje. cytat >>>